Co zaskoczyło mnie na Majorce?

Każdy kraj jest inny, każdy ma swoją tradycję, w każdym panują inne zwyczaje i w każdym ludzie żyją w określony sposób. Wybierając się na urlop do nowego kraju lub podejmując decyzję o przeprowadzce w nowe, zupełnie inne miejsce, musimy liczyć się z tym, że nie wszystko będzie takie samo jak w naszej ojczyźnie, wiele rzeczy na pewno będzie odbiegało od naszych własnych przyzwyczajeń i sporo z nich bez wątpienia nas zadziwi. 😉 Musimy również być otwarci na to, aby zaakceptować to co “obce” – bez tego ani rusz. Poniżej znajdziesz wszystko to, co zaskoczyło mnie na Majorce.

Co zaskoczyło mnie na Majorce?

1. Brak ogrzewania

Pierwszą rzeczą, która najbardziej zdziwiła mnie na wyspie, jest brak ogrzewania w mieszkaniach. Oprócz tego budynki nie są izolowane, a ściany są tak cienkie, że bez problemu usłyszysz kichającego sąsiada… Do ogrzewania zimą służy głównie klimatyzacja (jeśli znajduje się w mieszkaniu), oczywiście jeśli nie straszny jest Ci później widok rachunku za prąd. Zazwyczaj ratujemy się tutaj grzejnikami, czy to elektrycznymi, olejnymi, czy na gaz, aczkolwiek, aby dało to jakikolwiek rezultat na dłuższy czas, powinny one być włączone chyba non stop. Jako że ściany nie mają izolacji, wystarczy takowy grzejnik wyłączyć i po upływie 5 minut z powrotem jest zimno… Typowo “majorkańskim” sposobem ogrzewania jest tzw. “mesa camilla”, czyli zakryty kocem stół z dziurą, w której umieszczony jest grzejnik… Ten wynalazek możesz podziwiać na załączonym poniżej zdjęciu.

mesa camilla - co mnie zdziwiło na Majorce
Mesa camilla – ogrzewanie w stylu majorkańskim. Fot. Google

2. Rozplanowanie i godziny posiłków w ciągu dnia

Najlepszą godziną na jedzenie kolacji jest dla Majorkinów 22:00, a czasem nawet później. Wtedy kiedy my, Polacy, myślimy już o przygotowaniach do następnego poranka i o relaksie przed snem, Majorkini w tym czasie przygotowują się do kolacji… I nie, nie jedzą byle kanapek lub czegoś lekkiego. Majorkańska kolacja to taki nasz polski obiad – kawał mięsa lub ryby z dodatkiem ziemniaków i sałatki to najczęstsze menu kolacyjne na wyspie.

3. Brak zewnętrznych klamek w drzwiach

Zamiast normalnej klamki mamy nieruchomą kulę na środku drzwi. Tak, na Majorce bardziej niż gdziekolwiek i kiedykolwiek trzeba pamiętać o zabieraniu ze sobą kluczy. ZAWSZE 😉 Krótkie zaćmienie naszej mózgownicy może zaowocować niezbyt przyjemną dla naszej kieszeni współpracą ze ślusarzem 😉 Mnie osobiście zdarzyło się zapomnieć nieszczęsnych kluczy tylko raz… jakoś po tygodniu pobytu na wyspie 😉 na szczęście miałam możliwość wyjścia przez okno na klatce schodowej, które znajdowało się akurat obok mojego balkonu (który z kolei na całe szczęście był otwarty) hahaha miałam w tym dniu po prostu zajebistego farta 😀 no ale lekcję zapamiętałam do dziś i bez klucza się z domu nie ruszam.

co mnie zaskoczyło na majorce - drzwi bez klamki
Drzwi wejściowe na Majorce. Fot. Google

4. Czajnik

Tak. Nawet tak przyziemna rzecz, jak czajnik, może być powodem do zdziwienia na wyspie. Otóż Majorkini nie znają czegoś takiego, jak czajnik. Nie wiedzą, że takie urządzenie istnieje i w tak ogromnym stopniu ułatwia nam codziennie życie. 8 lat temu kupno czajnika stacjonarnie było po prostu niemożliwe. Od jakiegoś czasu coraz częściej można je spotkać w Alcampo (odpowiednik Auchan) czy w Carrefour. Majorkini “gotują” wodę w… MIKROFALI.

5. Gdzie jest pralka?

Z jakiegoś bliżej nieokreślonego i nieznanego (przynajmniej mnie) powodu pralki na Majorce znajdują się na balkonach, na tarasach domów czy nawet na górnych, wspólnych tarasach na dachach bloków mieszkalnych. Jak dla mnie na pewno nie jest to ułatwianie sobie życia. Wręcz przeciwnie, niezależnie od temperatury i pogody panującej na zewnątrz, Ty musisz chcąc, nie chcąc wyjść, aby zrobić pranie… Wszechobecna na wyspie wilgoć również nie działa na korzyść tych urządzeń, tylko prowadzi do ich rdzewienia.

6. Brak wewnętrznych parapetów w oknach

Tego punktu raczej nie można już bardziej rozwinąć. Nie ma ich i już 😉

7. Dwuczłonowe nazwiska

Każda osoba ma dwa nazwiska – ojca i matki. Kobiety nie przyjmują nazwiska męża po ślubie, w wyniku czego wszystkie dzieci mają inne nazwisko niż ich rodzice. Przykład: ojciec – Joan Martínez García, matka – Ana López Pérez, dziecko: Laura Martínez López.

8. Banki i urzędy

Wszystkie banki i urzędy otwarte są od 8:30 do 14:00. Także jeśli pracujesz w tych godzinach i musisz coś załatwić, to pozostaje Ci albo porozmawianie z szefem, aby pozwolił Ci wyjść, albo urlop. Dlatego najlepiej jest mieć tutaj dni wolne w środku tygodnia (jak np. w gastronomii), co ułatwia sprawę.

9. Barowy styl życia

Kawa co rano w pobliskim barze, piwko i tapas w tygodniu, obiad w sobotę lub kolacja “na mieście” przynajmniej raz w tygodniu, to typowe życie Majorkina. Owszem, można się do tego łatwo przyzwyczaić, nie da się ukryć 😉 ale jednak z początku to może dziwić, zwłaszcza, że my Polacy nie stołujemy się tak często poza domem.

10. Wszystkie sklepy zamknięte w niedzielę

Tak, tak, wiem, w Polsce teraz też już obowiązują niedziele niehandlowe, jednakże gdy ja przyjechałam na Majorkę, tak jeszcze nie było. Przyzwyczajona, że w Polsce mogłam wyskoczyć w jakikolwiek dzień do supermarketu, wiele razy zderzyłam się z szarą rzeczywistością na wyspie, kiedy to przypomniałam sobie, że czegoś brakuje właśnie w niedzielę. Teraz jednak sprawa już się zmieniła i zawsze coś gdzieś jest otwarte, choćby do 14 zimą, a latem przez cały dzień.

11. Chleb

Okropny w smaku, z twardą skórą “pan moreno” – typowy tutejszy chleb. Jadłaś/eś kiedyś chleb, który przypadkowo nie został posolony? To już wiesz jak smakuje ten, gdyż po prostu soli nie zawiera. Dopiero gdy dowiedziałam się, że służy on do “pa amb oli”, zrozumiałam dlaczego. Na szczęście istnieje Lidl, w którym można kupić normalne pieczywo 😉

majorkański chleb
Co zaskoczyło mnie na Majorce? – Pan moreno – chleb majorkański. Fot. Google

12. Chodzenie w butach po domu

Majorkini nie mają w zwyczaju zdejmowania butów po wejściu do mieszkania, tak jak my – Polacy i wiele innych nacji. Nie ma znaczenia pogoda za oknem. Nawet gdy pada deszcz będą w tych samych butach, w których przed chwilą szli po ulicy, przechadzać się po swoich (i Twoich) włościach. Mają głęboko w poważaniu, że ktoś może mieć inne podejście do tematu i już na pewno jest im obojętne, że dopiero co umyłaś/eś podłogę i Ci ją zadepczą. Nie przejmują się tym we własnym domu, dlaczego więc mieliby przejmować się kimkolwiek innym. Z tego też powodu nie zobaczysz w majorkańskich domach dywanów. Wielu Majorkinów zaraz po przebudzeniu zakłada swoje obuwie sportowe, w którym spędza cały dzień… I zdejmuje je dopiero przed pójściem do łóżka wieczorem. To już pozostawię bez komentarza.

13. Piwo

Małe, 0,33l puszeczki piwa w sklepach i “cañas” – czyli małe piwa lane w barach o pojemności 0,2l. Dla Polki przyzwyczajonej do półlitrowych kufli piwa i puszek w sklepach było to nie małym zaskoczeniem 😉 i wydawało się totalnie nie opłacalne 😉 Oczywiście bary i restauracje oferują również 0,5l kufle piwa, ale zwyczajowo zamawia się tutaj cañas. W wielu barach do każdego zamówionego piwa dołączane są darmowe tapas, czyli małe przekąski. Może to właśnie dlatego te maleństwa cieszą się takim powodzeniem? 😉

male lane piwo - co zdziwilo mnie na Majorce
Co zaskoczyło mnie na Majorce? – Cañas de cerveza. Fot. Google

14. Imprezy, na które wychodzi się z domu dopiero po północy

Najpierw trzeba przecież zjeść kolację. 😉 Jeśli umawiasz się ze znajomymi, aby przed imprezą zjeść kolację na mieście to plan może wyglądać następująco: Godzina spotkania: 21:30. Część przyjeżdża punktualnie, na resztę, która “jest w drodze”, czyli najczęściej nie wyszła jeszcze z domu, czekacie w pobliskim barze przy szklaneczce małego piwka. Tak – Majorka uczy cierpliwości i tolerancji 😉 będzie o tym kiedyś post.

Ok. 22:15-22:30 docierają spóźnialscy. Do restauracji wchodzicie na 10 minut przed zamknięciem kuchni, co wywołuje nienawistne spojrzenia całej obsługi (mimo, że wszyscy są do tego przyzwyczajeni, bo to normalne zachowanie wśród Majorkinów. Ale gdy pracowałam w gastronomii sama tego nienawidziłam, dlatego sama tego nie robię, chyba, że sytuacja, jak np. ta opisana, mnie do tego zmusi i wtedy nie mam już po prostu innego wyjścia).

Po kolacji, około 00:15 szukacie jakiegoś fajnego (lub w ostateczności po prostu otwartego) miejsca na drineczka lub dwa przed pójściem do dyskoteki. Tak jest taniej – po co przepłacać na miejscu? 😉 Do klubu wchodzicie grubo po 1 w nocy i wychodzicie z niego po zamknięciu, czyli w zależności od klubu między 05:00-06:00 rano. Zastanawiacie się gdzie by tutaj coś zjeść i napić się ostatniego drinka. Wracacie do domu przy pierwszych promieniach porannego słońca i idziecie spać, kiedy reszta wyspy budzi się do życia.

WOW, trochę się tego zebrało. Aż sama się zdziwiłam 😉
Który punkt najbardziej Cię zaskoczył? Daj mi znać w komentarzach 🙂

Pozdrawiam cieplutko,
Magda

error: